wtorek, 21 lipca 2015

Przebudzenie.

Część 3.





Nie wiem ile minęło czasu odkąd tu jestem. Kilka minut, godzin, dni? Może nawet kilka tygodni. Leżę przykuta do łóżka, nie mogąc się odezwać ani ruszyć. Moje ciało i umysł synchronizują się we wspólnej wegetacji. Co rusz przez salę, która stała się moim nowym domem, przewijają się ludzie. Lekarze, pielęgniarki i rodzina. Rodzina, która jest mi całkowicie obca. Dzisiaj rano, była u mnie moja młodsza siostra. Nie wiem ile ma lat. Nie pamiętam jej twarzy. Nie ma jej w moich wspomnieniach. Jednak kiedy położyła swoją małą rączkę na moim policzku, zalała mnie fala miłości do tego dziecka. I wiem, że mimo iż jej nie pamiętam, bardzo ją kocham a instynkt mówi mi, że muszę ją chronić.
Przychodzi pielęgniarka więc mamy porę obiadową. Codzienne wizyty personelu, pozwalają mi ocenić jaką mamy porę dnia. Skoro jest południe za jakąś godzinę pojawi się kobieta, która podobno jest moją matką. Przychodzi codziennie, o tej samej porze i zostaje do samego wieczora. Na noc zmienia ją ojciec.
Tak jak przewidziałam pojawia się. Słyszę jak bierze krzesło i przysuwa je do mojego łóżka.
- Cześć kochanie. Jak się dzisiaj czujesz? Tęsknię za tobą – na moją dłoń spada łza. Jest mi smutno i głupio. Przysparzam wiele kłopotów i przynoszę ból moim bliskim. Nie chcę tego.
- Przyniosłam ci twoje ulubione książki. Poczytam ci dobrze? Zobaczmy gdzie skończyłaś. O, już mam – słyszę jak się uśmiecha. Robi mi się cieplej na sercu. Ona tak bardzo mnie kocha a ja jej nie pamiętam…
- „Gdy dochodzi popołudnie, wiem, że koniec jest bliski. Nogi mi się trzęsą, serce wali stanowczo zbyt szybko. Bezustannie zapominam, co jest moim celem. Potykam się często, ale za każdym razem udaje mi się odzyskać równowagę. Kiedy jednak laska wysuwa mi się z ręki, ląduję na ziemi i nie jestem w stanie się podźwignąć. Oczy same mi się zamykają.” – zaczyna czytać. Igrzyska Śmierci. Uśmiecham się a ona chyba to dostrzega bo przerywa na chwilę. Nie widzę jej, ale potrafię wyczuć, że jest trochę zdziwiona, ale też bardzo wzruszona. Czytaj dalej Mamo. Dreszcze przechodzą mnie gdy to zdanie pada w moim umyśle. To słowo jest mi obce i ta kobieta również. Jednak z każdym kolejnym momentem, czuję łączącą mnie z nią więź. Czy ona naprawdę jest mi zupełnie obca?
-„Nie jest źle, myślę. To miejsce wydaje się całkiem znośne. Upał słabnie, co świadczy o zbliżającym się wieczorze. Czuję delikatną, słodką woń, która kojarzy mi się z liliami. Dotykam gładkiej ziemi, palce z łatwością ślizgają się po wierzchniej warstwie gleby.
Tutaj dobrze będzie umrzeć, decyduję.” – kontynuuje. Jednak po chwili znowu przerywa. Słyszę szloch.
- Gabrielle ty nie umrzesz prawda? Proszę powiedz mi, że mnie nie zostawisz, że nie zostawisz Nas - kładzie dłoń na mojej a drugą gładzi moją twarz. Czuję smutek. Tak bardzo chcę jej odpowiedzieć, że jestem tutaj, że słyszę ją, i że nie zamierzam nikogo zostawiać. Nie mogę tak dłużej. Nie zniosę kolejnych dni izolacji od świata, muszę wstać. Pragnę się obudzić. Używam całej swojej silnej woli, determinacji i złości by otworzyć oczy. Próbuję pierwszy raz, ale nic z tego. Kiedy podejmuję kolejną próbę jestem tak wściekła, że to uczucie przyćmiewa wszystko inne. Otwieram gwałtownie oczy. Uderza mnie fala ostrego światła. Przeszywa mnie ból, więc natychmiast z powrotem je zamykam. Nie do końca dociera do mnie co się właściwie dzieje. Próbuję podnieść rękę i jestem mocno zdziwiona gdy mi się to udaje. Przecieram moje oczy, które przez tak długi czas były zamknięte.
- Doktorze! – krzyczy moja matka. Patrzę na nią, nie mogąc wydusić z siebie ani jednego słowa.
- Córeczko! Elle skarbie, mój Boże jak ja się cieszę! – całuje mnie i ściska moje dłonie. Kilka chwil później pojawia się ordynator. Wysoki, koło czterdziestki. Wygląda dokładnie tak, jak go sobie wyobrażałam.
- Witam wśród żywych – mówi i uśmiecha się szeroko. Podchodzi i bada mnie od góry do dołu.
- Wygląda na to, że wszystko z tobą w porządku. Czy możesz coś powiedzieć?
- Dzień Dobry? – odzywam się. Słysząc swój głos, jestem jeszcze bardziej zdziwiona. To wszystko jest tak bardzo nierzeczywiste. Nie mogę uwierzyć, że się wybudziłam. Nie mogę uwierzyć we własne istnienie…
- Jak długo tutaj leżałam? – pytam, ponieważ chcę wiedzieć ile czasu straciłam.
- Dwadzieścia cztery dni. Jeśli do jutra nie pojawią się żadne komplikacje, już w poniedziałek rano będziesz mogła wrócić do domu.
- Wszyscy na ciebie czekają kochanie. Tata i Olivia już tutaj jadą – kto?
- Kim jest Olivia ? – pytam na głos. Naprawdę nie wiem kim ona jest. Nic nie pamiętam.
- Żartujesz sobie? – patrzy na mnie moja matka i uśmiecha się pobłażliwie.
- Nie… Prawdę mówiąc, nie wiem nawet kim jest pani – obydwoje szeroko otwierają usta. Nie spodziewali się takiej odpowiedzi.
- Jak to nie wiesz kim jestem? Gabrielle to ja, twoja mama. – zaczyna płakać. Usiłuję przywołać jakiekolwiek wspomnienia. Nic z tego. Nie pamiętam nic oprócz wypadku. W moim umyśle majaczy twarz Eliota. Wiem, że był kimś ważnym w moim życiu, i że mnie skrzywdził. Żadnych więcej wspomnień.
- Powiedz mi co pamiętasz? – pyta lekarz.
- Pamiętam tylko wypadek. – odpowiadam.
- Wygląda na to, że masz chwilową amnezję. Musimy powtórzyć wszystkie badania. Na razie odpoczywaj – mówi i wychodzi z sali. Zostaję sama z płaczącą „mamą”. Patrzę na nią. Mój wzrok, lustruje jej twarz i całą sylwetkę. Zaczynam się bać. Strach i złość to jedyne uczucia, które mi towarzyszą. Moja podświadomość mówi mi, że nadchodzące dni będą bardzo ciężkie i przysporzą mi wiele bólu i cierpienia.





2 komentarze:

  1. Czyli jednak się wybudziła! Ha! Miałam rację... no może nie całą, ale trochę się domyślałam, hah. Interesujące, to będzie tylko chwilowa amnezja czy długotrwała? Nie wierzę, zawsze kończąc czytać zostaję z jeszcze większą ilością pytań niż jak przychodzę.
    Pozdrawiam, Julie :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Igrzyska Śmierci♥ Cytat idealnie pasujący do sytuacji, ale na szczęście ani Katniss, ani Elle nie poszły na łatwiznę i tak po prostu nie pożegnały się ze światem.
    Nie chcę sobie nawet wyobrażać, co musi czuć matka Gabrielle, a co dopiero ona sama. To po prostu straszne.. nie pamiętać nawet własnej rodziny.
    Okej, lecę dalej.

    OdpowiedzUsuń